Pogoda się poprawia więc i makijaże lżejsze oraz bardziej iskrzące, bardzo lubię wszelkie pudry rozświetlające oraz cienie, które połyskują - poprostu lubię się świecić, typowa sroczka jestem. Cienie Pierre Rene nie znałam, w sumie firma sama w sobie była mi mało znana, a szkoda bo okazało się że kosmetyki tejże firmy są niedrogie, a w kwestii jakości nie ustępują tym wysokopółkowym. Chciałam dziś pozachwalać troszkę cienie sypkie. Mam na stanie dwa kolory, z obydwu jestem ogromnie zadowolona.
Pierwszy cień ma kolor trudny do określenia - taki łosoś ze złotem. Rozświetla, nadaje subtelny połysk. Drobinki są na tyle małe, że nie osypują się i ładnie trzymają się oka, ale jednocześnie jest ich na tyle dużo, że pod wpływem światła pięknie połyskują.
Cień niebieski jest totalnym przeciwieństwem swojego poprzednika, ale jak dla mnie to plus ponieważ dodaje on zwykłemu makijażowi lekkiego pazura. Kolor na powiece jest praktycznie niewidoczny tworzy jedynie jakby poświatę, ze względu na to, że jest grubo mielony błyszczące drobinki są duże i widoczne - ale nie wyglądają tandetnie.
Opakowania cienie są bardzo praktyczne, słoiczki dobrze się odkręcają i zakręcają. Ciekawy produkt za niską cenę ( nie kosztowały mnie więcej jak 5zł. ), na pewno kupię jeszcze inne kolory. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam,